niedziela, 15 kwietnia 2012

W niebezpieczeństwie C.D.

Eragon poruszył się gwałtownie, ale odkrył, że ręce ma związane za plecami. Otworzył oczy i odkrył, że leży na czymś twardym twarzą w dół. Zebrał w sobie wszystkie siły, by się przewrócić na bok. Jęknął, gdy mięśnie mu się napięły, ale się udało. Leżąc na boku wszystko mógł dokładnie obejrzeć, choć początkowo nie rozumiał, na co patrzy. Leżał na płaskiej skale, do której był przywiązany. Dookoła widział tylko szare skały wysokie jak Saphira , a w jednym miejscu wybita została dziura i na to miejsce wstawiono kraty.
Saphira!- pomyślał Eragon, chociaż nie posyłał myśli w poszukiwaniu smoczycy. Wiedział, że ona żyje, a to było w tej chwili najważniejsze. Chłopak był zbyt słaby, by cokolwiek zrobić. Przypomniał sobie ostatnie wydarzenia i nasunęło mu się wiele innych myśli:- Czemu oni mnie nie zabili? Może Saphira mnie uratowała, ale... Nie... Gdyby to zrobiła, nie tkwiłbym tu teraz związany.
Eragon czuł się okropnie. Nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Był bezbronny, każdy z nim mógł zrobić, co by zechciał. Do tego jego towarzyszki podróży (w tym jedna, z którą dzielił swoje myśli i uczucia) zniknęły i  nie wiedział, co się z nimi dzieję.
Może zabili Sorrayę, a mnie i Saphirę pojmali...- pomyślał.
W końcu stwierdził, że zamiast rozmyślać nad tym, co mogło się stać, powinien zastanowić się, co może zrobić, by przyszłość stała się dla nich jak najbardziej korzystna. Poruszył się niespokojnie. Niemożliwe było uwolnienie się. Był zbyt mocno związany. Wciąż próbował się skontaktować z Saphirą, ale, nie wiedzieć czemu, nie mógł. W końcu zdeterminowany zebrał w sobie wszystkie siły i  krzyknął na głos:
-Saphiro!!!
Jego głos odbił się echem od skał będących wszędzie dookoła, dzięki czemu lepiej się niósł. Po chwili ziemią wstrząsnęło niskie warknięcie. To Saphira odpowiedziała na jego zawołanie. Smoczyca żyła i miała się dobrze, a do tego była gdzieś w pobliżu. Eragon nie posiadał się ze szczęścia. Po chwili usłyszał kroki. Do jego ,,celi" weszło dwóch uruków. Jeden trzymał w dłoni długą laskę, a drugi- potężny, dwuręczny miecz.
-Witam- ten z laską się uśmiechnął szyderczo, przypominając Eragonowi tym uśmiechem cienia Durzę- Wybacz, że spotykamy się w takich okolicznościach, ale wiem kim jesteś i wolałem nie ryzykować. Moi rycerze mieli was zabić, ale pomyślałem, że to by było straszne marnotrawstwo. Postanowiłem więc oszczędzić ciebie i twoich towarzyszy. Chcę byście coś dla mnie zrobili, a potem jesteście wolni. Zgadzasz się... Jeźdźcze?
- A co jak się nie zgodzę?- Eragon zacisnął zęby, przewidując odpowiedź.
Uruk machnął laską. Powietrze zalśniło, ukazując obraz Saphiry. Smoczyca miała na pysku kaganiec, głowę przywiązano jej do ziemi, by nie mogła nią ruszać, skrzydła przywiązane zostały do boków, a nogi oraz ogon zostały związane blisko siebie, by nie machała ogonem i mogła robić tylko małe kroki (choć z głową przy ziemi nie mogła się poruszać). Przy smoczycy stał uruk, który przykładał jej miecz do piersi.
Po chwili obraz zniknął, a Eragon odetchnął.
-Czego chcesz?- spytał.
-No, teraz mówisz konkretnie- odpowiedział uruk z laską.- Załatw mi tron Alagaesii, a będziecie wolni.
Eragon już otwierał usta, by zaprotestować,ale stwierdził, że to może narazić życie Saphiry. Obmyślił więc pewien plan...
- Najpierw chcę się z nią zobaczyć- odrzekł.- Skąd mam wiedzieć, czy mnie nie oszukujecie?
Jego rozmówca skinął dłonią na rycerza (uruka z mieczem) i ten zaczął go rozwiązywać.
-Tylko nie próbuj uciec. Tym narobisz sobie tylko kłopotów. Dookoła jest około tysiąc moich wojsk, ja jestem ich królem. Jedna próba ucieczki i komuś może się coś złego stać. Nie, nie tobie. Jesteś nam potrzebny. Ale ta młoda elfka... Jej możemy się pozbyć. Smoka też nie zawahamy się drasnąć.
Chłopak zszedł ze skały. Król szedł przodem pokazując drogę, on był w środku, a pochód zamykał strażnik ze schowanym mieczem. Gdy doszli do Saphiry, Eragon nie mógł się powstrzymać i pobiegł w jej stronę. Strażnik dobył miecza, ale król go powstrzymał. Jeździec słyszał, jak władca powiedział:
-Spokojnie, niech się z nią przywita.
Eragon podszedł do smoczycy i zarzucił jej ręce na szyję. Wciąż nie mógł nawiązać z nią kontaktu.  Spojrzał jej w oczy. Chciała mu coś powiedzieć, ale nie mogła. Wiedział to.
-To miejsce jest zaczarowane- oznajmił król.- Nie można tu używać magii, ani kontaktować się telepatycznie. Tylko ja to mogę robić.
Chłopak skinął głową.
-Dobrze- oznajmił.- Zrobię to jeśli puścisz Saphirę i Sorayę wolno.
- Dotrzymaj swojej części umowy, a ja zrobię to samo.
Saphira szarpnęła się i warknęła protestująco.
Eragon spokojnie przyłożył jej rękę do policzka.
-Zaufaj mi- szepnął.

*          *          *

Przez tydzień Eragon omawiał z urukami, jak ma sprawić, by tron Alagaesii przypadł ich królowi. Potem przyszedł wielki dzień.
Jeździec miał wrócić do swojego kraju na Saphirze, zostawiając Sorayę jako zakładniczkę. Jednak on ten tydzień nie próżnował. Próbował wymyślić plan ucieczki i wpadł na świetny pomysł.
Udawali z Saphirą, że żegnają się ze stworami i obiecują wrócić z dobrymi wieściami. Elfka była związana, ale nie zamknięta w lochu. Siedziała na ziemi niedaleko nich. Wtedy smoczyca skoczyła w górę, udając że odlatują. Jednak w ostatniej chwili pochwyciła Sorayę w szpony i udeżyła kilka razy skrzydłami, by wzlecieć wyżej. W dole dało się słyszeć oburzone krzyki uruków, ale one je zignorowała. Jeden ze stworów w dole rzucił w nią oszczepem, przebijając skrzydło. Ale ona nie miała zamiaru się poddać. Przycisnęła nogi do brzucha, ochraniając elfkę i skierowała się na wschód.



Następny post (5.05.12): ,,Wśród elfów".