sobota, 17 marca 2012

Prolog: lot.

Saphira niespodziewanie zrobiła beczkę. Eragon zacisnął zęby, gdy wszystkie mięśnie go zapiekły.
Proszę cię, przestań- poprosił.
Saphira nie odpowiedziała. Oboje byli już bardzo zmęczeni. Minęły trzy dni... Trzy dni odkąd wyruszyli w podróż... Trzy dni temu opuścili Alagaesię... Od trzech dni byli wciąż w powietrzu. Przez cały ten czas tylko raz wczoraj się zatrzymali i to tylko dlatego, że Eragon z troski o smoczycę kazał jej wylądować. Wtedy Saphira była ledwo żywa. Zdarzało jej się lecieć długo bez odpoczynku (np. gdy miała polecieć z Surdy i dołączyć do Eragona w Fathen Durze), ale jeszcze nigdy nie trzymała takiego tempa. Jednego dnia przeleciała z Uru'baenu do wschodniej granicy Alagaesii, przekroczyła ją, a następnie przeleciała jeszcze wiele mil.
Jeździec wcale nie był bardziej wypoczęty. Spał snem na jawie w siodle, a trwało to najwyżej godzinę. Chciał dotrzymywać Saphirze towarzystwa, a i tak nie dało się odpoczywać, gdy leciało się kilka tysięcy stóp nad ziemią.
Dotąd wszędzie w dole były na zmianę pustynie i puszcze, nieznające obecności jakichkolwiek inteligentnych istot. Teraz wśród drzew dało się widzieć polankę dość dużą, żeby smoczyca mogła na niej stanąć
z rozłożonymi skrzydłami.
Ląduj- polecił Eragon.- Na razie dalsza podróż nie ma sensu. Ty już daleko nie polecisz, a ja ledwie trzymam się w siodle. A nie wiem, kiedy znajdziemy równie dogodne miejsce na odpoczynek. Po za tym w tych dzikich puszczach może być mnóstwo zwierzyny.
Masz rację, mój mały- przyznała niechętnie.- Patrz, tam jest źródełko. Chętnie bym się wreszcie przyzwoicie napiła.
Wylądowała i zaczęła łapczywie pić wodę ze źródła. Eragon usiadł obok niej i czekał aż skończy, a potem sam zaspokoił pragnienie.
Potem oboje położyli się i zasnęli.

*          *          *

Eragon obudził się gwałtownie. Obok niego Saphira spała jakby nigdy nic, ale on miał złe przeczucia. Coś było nie tak... albo miało być. Gedwey ignasia błyszczała, a dłoń go świerzbiła. Powoli dobył miecza, leżącego obok. Nie chciał obudzić smoczycy.
Jeśli będzie trzeba, pomyślał, zrobię to, ale teraz niech wypocznie. Za kilka godzin musimy kontynuować podróż.
Krzaki przed Jeźdźcem zatrzęsły się i... wyszedł z nich mały jelonek. Chłopak zaśmiał się z własnej głupoty. Wycelował w zwierzę mieczem i miał nim rzucić, ale się powstrzymał.
Przecież to jeszcze dziecko!
Z powrotem schował miecz do pochwy. Ułożył się obok Saphiry, by znów usnąć, ale coś mu nie dawało spokoju. Był przekonany, że zagubiony jelonek nie był zagrożeniem, przed którym ostrzegała go gedwey ignasia.

*          *          *


Rano Saphira jeszcze zapolowała, żeby napełnić żołądek. Eragon również się pożywił. Na koniec napili się i napełnili bukłaki (choć tygodniowe zapasy wody Eragona dla Saphiry starczyły by zaledwie jednorazowo na kilka łyków). Potem wyruszyli w dalszą podróż. Po godzinie drogi lasy ustąpiły  miejsca łąkom, a w dole pasły się stada dzikich koni.
Zobacz- Saphira wskazała nosem w dół.
Eragon chciał odpowiedzieć, że widzi tylko konie i hektary łąk, ale wtedy między zwierzętami przeszedł ktoś, poruszający się bez wątpienia na dwóch nogach.
Kto to?- spytał Eragon.
Zaraz zobaczymy!
Saphira przycisnęła skrzydła do boków i zanurkowała w dół. Jeździec chciał ją powstrzymać. Przecież mogła przestraszyć zwierzęta, z czego ich opiekun nie byłby zachwycony. Ale nim zdążył coś powiedzieć, smoczyca stała już na ziemi.pasterz wystraszył się jej bardziej niż konie, które wciąż pasły się spokojnie. Chłopak zeskoczył na ziemię. Podszedł do elfki, bo nią była nieznajoma.
-Witaj- powiedział.- Mówisz w moim języku?
Elfka powiedziała kilka słów w pradawnej mowie. Co prawda mówiła z dziwnym akcentem, ale można ją było zrozumieć. Oznajmiła, że nie rozumie tego, co powiedział.
Eragon przerzucił się na elficki język i powiedział:
-Jestem Eragon Bromsson, a ty?
-Miło mi cię poznać, Eragonie. Mów mi Sorraya. Co to za dziwne zwierzę, na którym przyleciałeś?
Saphira gniewnie warknęła, a Eragon zachichotał.
-To smok... Smoczyca Saphira... A ja jestem jej Jeźdźcem. Nie widziałaś smoka?
-Nie, nigdy. Może chcesz... chcecie tu odpocząć? Przez większość roku mieszkam tutaj, ale co jakiś czas muszę wrócić do domu, by uzupełnić zapasy jedzenie. Chętnie będę cię u siebie gościć, Eragonie.
Chłopak spojrzał za siebie na smoczycę.
Saphiro?- spytał.
Nie lubię jej- padła odpowiedź.
Wiem. Ma takie podejście do smoków jakie ma, ale może, gdybyśmy poszli do jej pobratymców udałoby się ich przekonać, jacy jesteście wspaniali i u nich wychowalibyśmy nowe pokolenie Jeźdźców.
Jeden dzień... Jeśli inne tutejsze elfy są takie jak ona, to w mgnieniu oka stamtąd polecimy.
Eragon skinął głową i znów utknął spojrzenie w Sorrai.
-Zgoda- powiedział.
 Elfka wróciła do pilnowania swoich stad, a Eragon usiadł między przednimi nogami smoczycy.
Myślisz, że dobrze zrobiliśmy odchodząc?- spytał.- Może lepiej byłoby zostać w Alagaesii. Tak tęsknie za przyjaciółmi. Co z Arą? A Roran? Nie, on sobie poradzi. Gorzej ma Nausada. Jeźdźcy mieli pilnować, by w Alagaesii zawsze był pokój, a co...
Eragonie!- upomniała go Saphira.- Najważniejsze decyzje są zawsze trudne. Tęsknię za Firnenem*, ale myślę, że ta podróż może być wspaniałą przygodą. To początek naszego nowego życia.
Nie wiedziała wtedy ile niebezpieczeństw jeszcze na nich czyha. Przed osiągnięciem celu jeszcze długa droga...

*Firnen- zielony smok, który wykluł się dla Aryi (patrz: ostatnie rozdziały drugiej części ,,Dziedzictwa").

Następny post (31.03.2012): ,,W niebezpieczeństwie."

1 komentarz: