piątek, 22 czerwca 2012

W drogę!

Saphira przestąpiła niespokojnie z nogi na nogę. Nie mogła się doczekać, by wreszcie opuścić wioskę elfów i nacieszyć się otwartą przestrzenią oraz towarzystwem Eragona. Nie było im tu źle, fakt, ale nie można było tego nazwać wyśmienitymi warunkami dla smoka.
Saphiro- powiedział Eragon- zanim wyruszymy w dalszą drogę muszę zrobić jeszcze kilka rzeczy. Przede wszystkim naprawić siodło lub, w ostateczności, zrobić nowe. To się już poprzecierało. I jeszcze przyda nam się trochę zapasów. Nie uniesiesz dużo, ale żeby nam chociaż na tydzień starczyło. Ty możesz polować, ale ja nie będę żył na samym mięsie.
Dobrze więc- mruknęła Saphira.- W takim razie polecę coś zjeść i rozprostować skrzydła przed dalszą drogą.
Leć, ale uważaj na siebie.
Smoczyca prychnęła rozbawiona.
Ja, mój mały? O ile pamiętam, to ty masz talent do pakowania się w kłopoty. No to do zobaczenia później i pamiętaj: chroń swoich pleców.
Eragon zachichotał na wspomnienie ich rozmowy sprzed kilku dni, gdy wstępowali do wioski.
Saphira spojrzała na niego raz jeszcze i wzbiła się w górę. Poleciała w stronę lasu. Żałowała, że nie może lecieć razem z Eragonem, ale powody, które podał wydawały się wystarczające. Gdyby siodło się przetarło i paski popękałyby, nawet gdyby zdążyła złapać swego Jeźdźca, to byłoby po siodle. W głuszy nie mogliby go naprawić.
Saphira spojrzała w dal. Wydawało jej się, że w dali przemknęło stadko tłustych saren. Poleciała w ich kierunku. Wzrok jej nie mylił. Około 20 rosłych saren i 5 majestatycznych jeleni pasło się kilkanaście metrów przed nią. Mogłaby co najmniej połowę stada zabić jednym płomieniem śmiercionośnego ognia, ale... zostało jej jeszcze trochę czasu, a zabijając zwierzęta od razu, pozbawiłaby się przyjemności płynącej z polowania. Więc wylądowała i postanowiła zmienić zasady. Kilkoma susami dobiegła do zwierząt, lecz te zorientowały się już, że coś jest nie tak. Rozpierzchły się po całej polance i pomknęły  w stronę drzew. Smoczyca machnęła ogonem (zła, iż ucieka jej śniadanie) i zupełne przypadkowo ubiła jednego jelenia. Następne dwie sarny zabiła od uderzeń łapami a czwartą złapała zębami, skręcając jej kark. Kilka zwierząt kręciło się jeszcze w pobliżu, ale smoczyca nie zwracała na nich uwagi. Wiedziała, że zaspokoi głód tym, co już upolowała. Zjadła zdobycz na miejscu. Po jakiejś godzinie spędzonej na polance (na polowaniu i jedzeniu) w piekącym słońcu, odczuła dosyć dokuczliwe pragnienie.
Lepiej polecę poszukać czegoś do picia, pomyślała. Eragon pewnie jeszcze nie skończył tego, co miał załatwić.
Po kilku minutach lotu usłyszała szum wody. Poleciała za tym dźwiękiem, nieco bardziej oddalając się od wioski. Zobaczyła dużą zatokę o długości około pół mili. Kończyła się skałami, po których spływała woda, tworząc niewielki wodospad.
 
Zanurkowała pod przezroczystą, chłodną, przyjemną w dotyku wodę. Przy takim upale o niczym innym nie marzyła. Kogoś tu jednak brakowało. Eragona! Saphira podświadomie wiedziała, że Eragon jeszcze nie skończył załatwiać spraw, ale ona nie mogła pozbyć się uczucia wielkiej pustki i musiała walczyć ze sobą, by nie puścić się błyskawicznie w stronę wioski elfów.
Wracam, pomyślała.  Znając życie jeśli rozstaniemy się na zbyt długo, on znowu wpakuje się w jakieś tarapaty.
Zamachała kilka razy skrzydłami, wznosząc się wysoko. Miejsce było wspaniałe. W sam raz na dom dla smoków i Jeźdźców...
Kiedy wyruszymy w drogę, zaprowadzę tu Eragona, Saphira skierowała się w stronę wioski. Mogłabym tu mieszkać...
Wyszukała myślami Eragona i poleciała do niego. Wylądowała obok w momencie, gdy Eragon wynosił na zewnątrz (z domu, w którym mieszkali podczas pobytu w elfickiej wiosce) gotowe, mocne siodło z przypiętymi doń jukami wypchanymi owocami i bukłakami z wodą.
Jesteś, to dobrze- powiedział.- Już miałem zamiar cię wezwać.
Tak?- smoczyca strząsnęła z siebie wciąż pozostające na łuskach krople wody.- Ja chciałam wrócić do ciebie zaraz po odlocie. Gotów do dalszej drogi?
Oczywiście! Czekaj, tylko cię osiodłam i możemy ruszać.
Zarzucił jej siodło na grzbiet i starannie dopiął rzemienie. Wreszcie wdrapał się jej na grzbiet. Smoczyca chciała już odlecieć, ale Eragon ją powstrzymał:
Nie odejdziemy bez pożegnania. Znajdźmy tych, którym zawdzięczamy pobyt tutaj i pożegnajmy się.
Saphira zaaprobowała ten pomysł. Z królową, Sorrayą i kilkoma elfami, którzy na ten czas ich obsługiwali pożegnali się osobiście, ale zgodnie stwierdzili, że każdemu elfowi coś zawdzięczają. Chociażby tolerowanie Saphiry. Tutejsze elfy nie widziały nigdy smoka, a mimo to powitali ich z otwartymi ramionami (w przeciwieństwie do krasnoludów z klanu Az Sweldn Rak Anhuin, którzy dawno temu próbowali zabić Eragona i... niewiele brakowało). Więc Saphira po uzgodnieniu z Eragonem (tak naprawdę samo pożegnanie było nawet bardziej jego pomysł niż jej, choć Saphira miała pewien oryginalny pomysł) weszła na rynek wioski położony na niewielkim wzgórzu i ryknęła raz, by zwrócić na siebie ich uwagę. Smoczyca blokowała umysł, by nikt nie wiedział, co ona zamierza dalej zrobić, więc Eragon siedział wyprostowany w siodle mając nadzieję, że jego towarzyszka nie zrobi nic głupiego.
Atra esterni ono thelduin
mor'ranr lifa unin hjarta onr,
un du evarinya ono varda*  - wyrecytowała Saphira, kierując swoje myśli do wszystkich w promieniu dwóch mil. Stanęła na dwóch nogach, a z jej pyska wyleciał płomień ognia, który w powietrzu zamienił się w błyskawicę. Błyskawica  uderzyła w niebo i rozprysła się niczym fajerwerk. Na czole każdego elfa (łącznie z tymi, którym podziękowali osobiście) pojawiło się znamię takie, jak u Elvy. Eragon zachłysnął się, ale smoczyca była zbyt skupiona na swoim zadaniu, by cokolwiek zauważyć.- Ja i Eragon- kontynuowała w pradawnej mowie- chcieliśmy wam podziękować za danie nam noclegu i jedzenia. Wiem, ile potrafię zjeść, wy jednak suto mnie nakarmiliście- Saphira od czasu pobytu w wiosce po raz pierwszy polowała dzisiaj. Mówiła dalej:- zastanawiałam się więc, co mogę wam za to dać. Mam nadzieję, że mój pomysł spełni swą rolę... Znamiona na waszych czołach nie są jedynie zbędną ozdobą. Z tego, co się dowiedziałam jesteście jak elfy z Alagaesii przed wojną ze smokami, żyjecie długo, ale jesteście śmiertelni, nie możecie zostać jeźdźcami. Tak jak nasze krasnoludy. Tymi trzema zwrotkami zmieniłam wasze życie, dołączycie do naszego paktu. Mam nadzieję, że nie macie mi za złe takiego odmienienia waszego życia bez otrzymania wcześniejszej zgody, ale chciałam utrzymać to w  tajemnicy. Nikt nie wiedział, nawet Eragon...
Smoczyca skończyła mówić, a Eragon otworzył usta by potwierdzić, że nie miał o niczym pojęcia i chciał poprawić położenie Saphiry (jego zdaniem elfy nie będą tym zachwycone). Ale nim zdążył wypowiedzieć choćby słowo, zagłuszyła go burza gromkich oklasków i wiwatów. Saphira skłoniła się skromnie.
Gdy oklaski ucichły każdy z osobna chciał im podziękować, uścisnąć dłoń Eragona, poklepać Saphirę po boku. Chłopak był tym rozbawiony, bo zdecydował się na pożegnanie ze wszystkimi elfami naraz, by zaoszczędzić trochę czasu, a w rzeczywistości przez te podziękowania zeszło im ze trzy razy dłużej niż żegnając każdego elfa z osobna.
Wreszcie, gdy elfy podziękowali im i złożyły hołd (niekiedy nawet całując ziemię przed nogami smoczycy), wszyscy się odsunęli od  Saphiry, zostawiając jej duże pole do manewru.
Lecimy?- spytał Eragon z uśmiechem na ustach.
Lecimy!!!- potwierdziła Saphira i z ogłuszającym rykiem wystrzeliła w górę.- W drogę!


*Atra esterni ono thelduin,
mor'ranr lifa unin hjarta onr,
un du evarinya ono varda
Niechaj sprzyja ci szczęście,
pokój zamieszka w sercu,  
a gwiazdy cię strzegą.- słowa te pochodzą z błogosławieństwa udzielonego elfom przez smoki, przy zawieraniu z nimi paktu.

sobota, 26 maja 2012

Nowy Jeździec

Roran objął Katrinę. Spojrzał przed siebie i wydawało mu się, że ujrzał jakiś zielony blask na niebie. Wpatrywał się w niego przez chwilę, a gdy zorientował się, że patrzy na zielonego smoka Aryi, roześmiał się głośno. Katrina spojrzała na niego pytająco.
-Firnen- mężczyzna wskazał smoka palcem.- A zaczynałem się zastanawiać czym jest ten zielony punkt na niebie.
-Piękny- szepnęła Katrina.- Jeszcze nie przywykłam do tej całej magii, ale muszę przyznać, że smoki są najpiękniejszymi stworzeniami na świecie.
-Owszem. Eragon też tak sądził. Zaczynam za nim tęsknić. Odkąd wykluła się Saphira rozstaliśmy się na długo, ale wiedziałem, że wkrótce się spotkamy. A czy on musiał odejść z Alagaesii właśnie teraz? Galbatorix nie żyje, smoki mogłyby powrócić...
Katrina położyła mu palec na ustach.
-To była jego decyzja- oznajmiła.- Jeszcze kiedyś się spotkacie.
Podczas gdy oni rozmawiali, Firnen zbliżał się do nich coraz bardziej, aż w końcu wylądował obok.
Arya zeskoczyła z grzbietu smoka na ziemię.
-Aryo- powitał ją Roran- czemu zawdzięczamy tą wizytę? Myślałem, że masz dużo  pracy w Du Weldenvarden i dlatego pozostałaś w Alagaesii.
Elfka się uśmiechnęła, choć uśmiech ten był bardzo wymuszony.
-Owszem- odparła- dobrze myślałeś, ale...
my jesteśmy tu służbowo- dodał Firnen.- Bo...
-Eragon się z nami skontaktował i prosił...
żebyście z nami polecieli. Mamy wam coś do pokazania.
Roran skrzywił się. Bardzo irytowało go, gdy mówili na zmianę, ale czuł do elfki pewien respekt i nie śmiał zwrócić jej o to uwagi tak jak kuzynowi.
-Gdzie mamy z wami polecieć?- spytała Katrina.
-Do Du Weldenvarden- odpowiedziała Arya.
-A po co?
Zobaczycie- odparł Firnen.
Arya pomogła Roranowi i Katrinie dosiąść swojego smoka, po czym sama wskoczyła mu na grzbiet.
Firnenowi było dość ciężko, ale leciał bez problemu, nie skarżąc się.
-Aryo, czy Eragon mówił coś jeszcze, kiedy z nim rozmawialiście?- spytał Roran po kilku minutach lotu. Ja ostatnio z nim rozmawiałem przed jego odejściem...
-Nie miej mu tego za złe- odparła Arya.- Ze mną też długo nie rozmawiał. Zasugerował to, czego teraz spróbujemy, ale oprócz tego, nie wiele się dowiedziałam. Kiedy rozmawialiśmy był w jakiejś wiosce elfów daleko na wschodzie. Podobno nikt tam nigdy smoka nie widział. No i Eragon z Saphirą wpakowali się w kłopoty, bo dziwne by było, gdyby podróż tych dwojga obeszła się bez komplikacji. Jakieś stwory ich złapały...
Ale żyją- kontynuował Firnen podniecony. Tym razem Aryę podirytowało to przerwanie jej, bo o swoim przyjacielu chciała mówić sama, ale nic nie mówiła. Źle się czuła z myślą, że wsadziła swojemu smokowi na grzbiet taki ciężar i stwierdziła, że jeśli on zacznie mówić, może przestanie myśleć o tym, jak szybko opada z sił.- Teraz zostaną jeszcze kilka dni wśród elfów, a potem ruszą w dalszą drogę. A Saphira trochę urosła. No i zmężniała. Nie widziałem jej od kilku tygodni, ale długi lot na dodatek z komplikacjami, wykształcił u niej mięśnie.
- Życie hartuje i ciało i duszę- zauważyła Katrina, która najczęściej nic nie mówiła.
Owszem- Firnen skierował się ku ziemi- To tutaj. Zaraz znajdę jakieś stosowne miejsce do lądowania.
-A powie mi ktoś wreszcie, o co tu chodzi?- spytał Roran opanowanym, lecz trochę podniesionym głosem.
-Chodź- odpowiedziała Arya, schodząc na ziemię, gdy smok wylądował.- a zobaczysz. Nie chcę nikogo urazić, ale uważam, Katrino, że lepiej będzie jak tu zostaniesz... razem z Firnenem.
Ale...- mięśnie smoka się napięły.
-Nie, Firnenie.- Eragon wyraźnie powiedział tylko o Roranie. Zostałabym z wami, ale ktoś musi pokazać mu drogę i wyjaśnić, co ma robić.
Chcę iść z tobą. Też znam drogę, a będę dobrym ochroniarzem i...
Powiedziałam nie.- Arya zaczęła mówić w myślach, by tylko smok ją rozumiał-  Nie możemy wziąć Katriny, a zostawienie jej tu samej jest co najmniej niebezpieczne. Musieliśmy ją zabrać ze sobą aż tutaj, bo Roran nie chciałby jej zostawić w domu, a teraz ty zostaniesz tu i ją przypilnujesz. Ja sobie poradzę.
Firnen warknął i położył się, ulegając w końcu.
Arya szła przodem, szybkim marszem, a Roran musiał niemalże biec, by dotrzymać jej kroku. Ona wyglądała na dość poważną, jak zwykle uczucia ukryła pod maską obojętności, choć w rzeczywistości w jej wnętrzu szalała burza. Tak chciała, żeby pomysł Eragona się udał, ale była na to naprawdę mała szansa.
Spokojnie- pocieszył ją Firnen, któremu już przeszła złość.- W końcu Roran jest kuzynem Eragona. A ty się rozluźnij. Wszystko będzie dobrze.
Arya się uśmiechnęła i spojrzała na idącego obok niej Rorana.
-Wybacz- powiedziała.- Zapomniałam, że miałam ci to wszystko wyjaśnić. Nie wiem, czy wiesz, ale jajo Firnena nie było ostatnie.
-Eragon coś wspominał- powiedział Roran.- Podobno jest jeszcze bardzo dużo smoczych jaj... Mów dalej.
-Kiedy Eragon się ze mną skontaktował, nie miał dużo czasu. Miał odpoczywać przed dalszą drogą, ale w rzeczywistości to tylko Saphira spała. Szkoda, że nie udało nam się porozmawiać z nią, ale musiała wypocząć. Eragon stwierdził, że on może spać w siodle, a wolny czas musi lepiej zagospodarować. Musiał zebrać zapasy na drogę, choć bardziej mu chodziło o wodę, bo tamtejsze lasy aż pękają w szwach od zwierząt i roślin, a woda... Co kilkanaście mil jest jakieś małe źródełko. No i trzeba było sprawdzić siodło Saphiry... Mniejsza z tym. Krótko mówiąc nie miał czasu długo rozmawiać i dlatego skontaktował się ze mną, z pewną sprawą... Chciał, żebyś ty stanął przed smoczymi jajami i miał szansę zostać Jeźdźcem.
Roran był tak zszokowany, że zatrzymał się gwałtownie. Arya zdążyła zrobić jeszcze pięć kroków, nim to zauważyła.
-Jjjj... aaaa... ja?- wyjąkał.- Przecież jaja są na Vroengardzie, który jest wyspą, a my nie lecieliśmy przecież nad wodą. I dlaczego akurat ja? To znaczy, czemu myślicie, że z setek tysięcy, a może i milionów ludzi, elfów, krasnoludów, smok wybierze akurat mnie?
-Jaja są właśnie z Vroengardu. Ja z Firnenem wzięliśmy kilka jaj tutaj, na stały ląd. A ty, ponieważ jesteś spokrewniony z Eragonem. Pamiętaj, że on miał tylko jedno jajo, z którego wykluła się, będąca teraz żywą legendą, Saphira. Wy ludzie macie to do siebie, że ciągle narzekacie. Spróbuj bez słowa wykonać moje polecenia i nie utrudniaj mi zadania. Weszli do pojedynczej  jaskini ukrytej wśród pagórków. Arya wypowiedziała kilka słów  w pradawnej mowie i na podłodze przed nimi pojawiło się około tuzina smoczych jaj.
-To dla bezpieczeństwa- wyjaśniła.- Jaskinia jest dobrze ukryta, ale jednak można ją zauważyć. Zawsze znajdzie się ktoś, kto połakomi się na jaja, a po ponad stu latach tyranii nie możemy sobie pozwolić na powtórkę z rozrywki... Proszę, rozejrzyj się tu. Obejrzyj jaja dotknij każdego. Porozmawiaj z nimi... Ja idę na chwilę do Firnena. Wrócę za jakąś godzinę.
Wyszła a Roran westchnął. Co teraz, pomyślał. Może ja wcale nie chcę być Jeźdźcem. Mogłoby to zagrozić Katrinie i naszemu dziecku. A smok mógłby być zazdrosny. Mi wystarczy, że znam Saphirę i Firnena.
Mężczyzna usiadł na ziemi. Nie miał zamiaru tknąć żadnego z jaj. Powie Aryi, że ma pecha, a smoki go nie chcą, bo jaja nawet nie drgnęły. Kilka jaj zabłyszczało pod wpływem słońca, które właśnie wzeszło wyżej, oświetlając kawałek jaskini. Ze wszystkich oświetlonych jaj najbardziej zainteresowało go jedno- fioletowe. Podszedł do niego, zachwycony jego pięknem. Delikatnie przejechał palcem po zdobiących jajo różowych żyłkach. Całkiem zapomniał o swojej obietnicy, że nie tknie żadnego jaja. Wtedy do jaskini weszła Arya. Czyżby minęła już godzina, zastanawiał się Roran.
-Przyszłam sprawdzić, jak sobie radzisz- oznajmiła elfka.- Firnen z Katriną czekają pod jaskinią. Stwierdziłam,że nie ma sensu, by byli tak daleko. A więc...?
Zamilkła, bo powietrze rozdarł przenikliwy pisk. Znała dobrze ten odgłos. Stanęła jak wryta. Roran kucnął wpatrując się w fioletowe jajo. Skorupka pękła wzdłuż zdobiących jajo żyłek. Po chwili z jaja wystawił swoją główkę malutki smoczek.
Pisklak wyskoczył z jaja i niepewnym krokiem podszedł do swego wybranka. Roran odsunął się od niego i spojrzał na Aryę czekając na wskazówki.
-Dotknij go- poleciła elfka, a widząc jego wahanie dodała:- No dalej. Śmiało, Roranie. Ta mała wybrała ciebie na swego Jeźdźca. Otrzymałeś dar, o którym wielu może jedynie pomarzyć. Nie zmarnuj go...
Roran wyciągnął rękę i szybko dotknął czubka głowy pisklaka. Sparaliżowało go. Walczył chwilę z bólem, ale nie wytrzymał długo i w obronie przed nim stracił przytomność. Mała smoczyca wtuliła się w bok swego pana niczym kociak.
Na ten widok na ustach Aryi pokazał się szeroki uśmiech, a jej oczy błysnęły szczęśliwie.
-Witaj wśród Jeźdźców, Roranie- szepnęła, siadając na ziemi i czekając aż Roran się ocknie.



Następny post (C. B. N.): ,,W drogę!"

piątek, 4 maja 2012

Wśród elfów

Saphira przysiadła na niewielkim wzgórzu, z którego widać było już wioskę elfów. Eragon błyskawicznie zsunął się po jej boku.
Jesteś ranna!!!- krzyknął.
Nic mi nie będzie, mój mały. Zajmij się lepiej sobą. Nic ci te potwory nie zrobiły?
Nie, ale tobie i owszem... Pozwól mi obejrzeć twoją ranę.
Jesteś taki słodki kiedy się o mnie martwisz- Saphira wyszczerzył kły w lekkim uśmiechu.
To nie jest śmieszne. Mogłaś zginąć...!
Soraya odchrząknęła i chłopak spojrzał na nią podirytowany.
-Wy doprowadźcie się tu do normalnego stanu- rzekła elfka- a ja pójdę do moich pobratymców. Przygotuję ich na wasze przybycie i po was wrócę.
Saphira skinęła głową i powiedziała po odejściu Sorai:
Możesz mi wyleczyć to skrzydło, ale zrób to szybko.
Eragon złamał włócznię, która wciąż tkwiła w skrzydle i wyjął ją. Potem położył dłoń na ranie i krótkim ,,Waise heil", zasklepił ją.
Och- Saphira się otrząsnęła.- Co za ulga. Jest jeszcze chwila, nim przyjdzie po nas Soraya. Co robimy?
Eragon posłał jej obraz Aryi i Firnena.
Co powiesz na to, żebyśmy się z nimi skontaktowali?
Saphira w odpowiedzi ryknęła radośnie. Eragon wykopał ręką dołek i wezwał wodę.
-Draumr kópa (Senna wizja)- powiedział ułożywszy sobie w głowie obraz ukochanej i jej smoka.
Arya właśnie siedziała przy stole i coś pisała. Wtedy w lusterku obok niej ukazał się obraz Eragona.
-Eragon!!!- krzyknęła zaskoczona.- Martwiłam się o was. Długo się nie odzywałeś. Wszystko w porządku?
Eragon zaczął elfickie powitanie, ale nie pozwolił jej na nie odpowiedzieć, bo od razu powiedział:
-W jak najlepszym, Arya Svit'kona. Tęsknimy za wami, tobą i Firnenem, ale nie możemy wrócić. Może, gdy sytuacja u was się ustabilizuje, a my znajdziemy miejsce, w którym zamieszkamy, dołączycie do nas...
Saphira uniosła głowę nad wodę, ukazując się w lustrze elfki.
-Witaj, Saphiro.- powitała ją Arya
Witaj, Aryo- rzekła Saphira poprzez Eragona.- Nigdzie nie będzie tak, jak w Alagaesii, ale przynajmniej mogę spędzić trochę czasu z Eragonem. Wcześniej nie mogłam z nim ciągle być. Zawołasz Firnena?
W tafli wody ukazała się zielona głowa jej ukochanego.
Oczywiście, że do was dołączymy- oznajmił Firnen poprzez Aryę.- Ale jeszcze nie teraz. Może za rok, czy trochę dłużej...? Jedno wiem na pewno: nie będę siedział w tej puszczy podczas gdy wy zwiedzacie świat.
Eragon się uśmiechnął. Wiedział jak trudno będzie przekonać Aryę, by porzuciła swych poddanych. Jemu osobiście się to nie udało, ale na niego samego najlepiej wpływa Saphira. Może Firnenowi uda się ją namówić do podróży. Z zamyśleń wyrwała go Saphira, uderzywszy pyskiem w jego bok.
Soraya- oznajmiła.
Spojrzał w bok i zobaczył elfkę zmierzającą w ich stronę.
-Wybacz, ale nie mogę już dłużej rozmawiać- powiedział do ukochanej.-  Skontaktuję się z tobą jak tylko będę mógł.
Zakończył zaklęcie gotowy wejść do wioski elfów.

*          *          *

Eragon dosiadał Saphiry. Po drodze Soraya wyjaśniła im wszystko. Smoczyca nie mogła dać się ponieść emocjom. Tutejsze elfy są takie same jak te z Alagaesii. Miłe, serdeczne, ale i potężne. Gdyby Saphira oszalała, zaczęła atakować bez powodu, elfy natychmiast by ją obezwładniły (równie skutecznie jak Murtagh przy ich pierwszym spotkaniu, po tym jak został Jeźdźcem). 
Wspaniale- skomentowała.- A co, jeśli im się nie spodobają i to oni zechcą nas zabić?
-Radzę ci nie dzielić się takimi podejrzeniami z żadnym elfem- ostrzegła Soraya.- Nie słuchałaś, co mówiłam od samego początku? Elf NIGDY nie zaatakuje gościa. Nawet gdyby tym gościem był sam uruk, to nic mu nie grozi dopóki nie zaatakuje pierwszy. Rozumiesz, czy mam powtórzyć?
Saphira ziewnęła i mruknęła nie zadowolona.
Nie trzeba. Mogłaś tak powiedzieć od razu. Mówiłaś, że twoi pobratymcy są ,,przyjacielscy". A to nic nie wyjaśnia. Przyjaciele częściej są gorsi od wrogów. Wiesz, że masz się strzec wroga, a przyjaciel może ci wbić nóż w plecy, kiedy się tego najmniej spodziewasz...
Eragon się uśmiechnął.
Nie wiedziałem, że gdy walczyliśmy z Murtaghiem, czy byliśmy u Galbatoriksa, musiałaś strzec przede mną swych pleców.
To nie tak!
Przecież żartowałem...
Oboje umilkli, bo właśnie weszli do wioski elfów. Wszystkie elfy przyglądały im się z zaciekawieniem i respektem. Soraya nie zwracała na nich uwagi. Szła dumnie do przodu. Za każdy niewłaściwy ruch Saphiry, ganiła ją wzrokiem. Raz smoczyca machnęła ogonem i omal nie zniszczyła jednego z elfich domów. Za to elfka ją bardzo skrytykowała.
-Jesteśmy- rzekła z ulgą, że dotarli do celu bez większych szkód.- Tu mieszka nasza królowa. Eragonie, pójdziesz tam ze mną, ale twój smok musi zostać. Nawet jeśli by się zmieściła, to może narobić szkód.
Saphira chciała warknąć na nią, ale Eragon ją powstrzymał:
Stój! Elfy się wystraszą. Poczekaj tu. Zaraz wrócę. Postaram się cały czas otwierać umysł przed tobą, byś myślami mogła uczestniczyć w rozmowie.
Smoczyca pozostała niepocieszona, ale pozwoliła mu z siebie zsiąść i wejść do pałacu. 
Eragon długo rozmawiał z królową. Opowiedział jej o przygodach jego i Saphiry od chwili, gdy znalazł jej jajo, do czasu ucieczki od uruków. Gdy skończył, królowa kazała elfce (uczestniczącej w rozmowie) zostawić ich samych.
-Dobrze, że pomogliście Sorai- rzekła królowa.- Ona wypasa konie dla wszystkich tutejszych elfów, ale musiała cię bardzo polubić skoro pozwoliła ci dosiadać Jasyra. To jej ukochany koń. Na szczęście wczoraj przybiegł do nas razem z klaczą i są w naszych stajniach. Latem konie biegają po łąkach, a tylko na zimę zostają u nas. Zechcesz mi towarzyszyć na zewnątrz? Chętnie poznam tą sławną Saphirę.
-Oczywiście, pani- Eragon lekko się pokłonił.
Razem poszli do miejsca, gdzie czekała Saphira razem z Sorayą.
-Witaj, smoku- rzekła królowa.- Miło mi cię poznać.
Witaj, pani- Saphira przemawiała sztywnym, oficjalnym głosem.- Piękne masz królestwo, ale nie możemy tu długo zabawić. Chciałabym odzyskać siły i wyruszyć w dalszą drogę. Eragon chyba podziela moje zdanie, prawda?
Jeździec skinął głową.
-Dobrze więc. Każę przygotować dla was nocleg i strawę. Możecie zabawić tu jak długo zechcecie. Czas pobytu u nas zależy tylko od was.
Eragon się uśmiechnął. Już dawno miał ochotę odpocząć w ciepłym łóżku.
Saphira z kolei zamruczała ukontentowana. O niczym innym nie marzyła, jak tylko o tym, by się najeść i wyspać bez większego wysiłku.



Następny post (Czas Bliżej Nieokreślony): ,,Nowy Jeździec"



niedziela, 15 kwietnia 2012

W niebezpieczeństwie C.D.

Eragon poruszył się gwałtownie, ale odkrył, że ręce ma związane za plecami. Otworzył oczy i odkrył, że leży na czymś twardym twarzą w dół. Zebrał w sobie wszystkie siły, by się przewrócić na bok. Jęknął, gdy mięśnie mu się napięły, ale się udało. Leżąc na boku wszystko mógł dokładnie obejrzeć, choć początkowo nie rozumiał, na co patrzy. Leżał na płaskiej skale, do której był przywiązany. Dookoła widział tylko szare skały wysokie jak Saphira , a w jednym miejscu wybita została dziura i na to miejsce wstawiono kraty.
Saphira!- pomyślał Eragon, chociaż nie posyłał myśli w poszukiwaniu smoczycy. Wiedział, że ona żyje, a to było w tej chwili najważniejsze. Chłopak był zbyt słaby, by cokolwiek zrobić. Przypomniał sobie ostatnie wydarzenia i nasunęło mu się wiele innych myśli:- Czemu oni mnie nie zabili? Może Saphira mnie uratowała, ale... Nie... Gdyby to zrobiła, nie tkwiłbym tu teraz związany.
Eragon czuł się okropnie. Nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Był bezbronny, każdy z nim mógł zrobić, co by zechciał. Do tego jego towarzyszki podróży (w tym jedna, z którą dzielił swoje myśli i uczucia) zniknęły i  nie wiedział, co się z nimi dzieję.
Może zabili Sorrayę, a mnie i Saphirę pojmali...- pomyślał.
W końcu stwierdził, że zamiast rozmyślać nad tym, co mogło się stać, powinien zastanowić się, co może zrobić, by przyszłość stała się dla nich jak najbardziej korzystna. Poruszył się niespokojnie. Niemożliwe było uwolnienie się. Był zbyt mocno związany. Wciąż próbował się skontaktować z Saphirą, ale, nie wiedzieć czemu, nie mógł. W końcu zdeterminowany zebrał w sobie wszystkie siły i  krzyknął na głos:
-Saphiro!!!
Jego głos odbił się echem od skał będących wszędzie dookoła, dzięki czemu lepiej się niósł. Po chwili ziemią wstrząsnęło niskie warknięcie. To Saphira odpowiedziała na jego zawołanie. Smoczyca żyła i miała się dobrze, a do tego była gdzieś w pobliżu. Eragon nie posiadał się ze szczęścia. Po chwili usłyszał kroki. Do jego ,,celi" weszło dwóch uruków. Jeden trzymał w dłoni długą laskę, a drugi- potężny, dwuręczny miecz.
-Witam- ten z laską się uśmiechnął szyderczo, przypominając Eragonowi tym uśmiechem cienia Durzę- Wybacz, że spotykamy się w takich okolicznościach, ale wiem kim jesteś i wolałem nie ryzykować. Moi rycerze mieli was zabić, ale pomyślałem, że to by było straszne marnotrawstwo. Postanowiłem więc oszczędzić ciebie i twoich towarzyszy. Chcę byście coś dla mnie zrobili, a potem jesteście wolni. Zgadzasz się... Jeźdźcze?
- A co jak się nie zgodzę?- Eragon zacisnął zęby, przewidując odpowiedź.
Uruk machnął laską. Powietrze zalśniło, ukazując obraz Saphiry. Smoczyca miała na pysku kaganiec, głowę przywiązano jej do ziemi, by nie mogła nią ruszać, skrzydła przywiązane zostały do boków, a nogi oraz ogon zostały związane blisko siebie, by nie machała ogonem i mogła robić tylko małe kroki (choć z głową przy ziemi nie mogła się poruszać). Przy smoczycy stał uruk, który przykładał jej miecz do piersi.
Po chwili obraz zniknął, a Eragon odetchnął.
-Czego chcesz?- spytał.
-No, teraz mówisz konkretnie- odpowiedział uruk z laską.- Załatw mi tron Alagaesii, a będziecie wolni.
Eragon już otwierał usta, by zaprotestować,ale stwierdził, że to może narazić życie Saphiry. Obmyślił więc pewien plan...
- Najpierw chcę się z nią zobaczyć- odrzekł.- Skąd mam wiedzieć, czy mnie nie oszukujecie?
Jego rozmówca skinął dłonią na rycerza (uruka z mieczem) i ten zaczął go rozwiązywać.
-Tylko nie próbuj uciec. Tym narobisz sobie tylko kłopotów. Dookoła jest około tysiąc moich wojsk, ja jestem ich królem. Jedna próba ucieczki i komuś może się coś złego stać. Nie, nie tobie. Jesteś nam potrzebny. Ale ta młoda elfka... Jej możemy się pozbyć. Smoka też nie zawahamy się drasnąć.
Chłopak zszedł ze skały. Król szedł przodem pokazując drogę, on był w środku, a pochód zamykał strażnik ze schowanym mieczem. Gdy doszli do Saphiry, Eragon nie mógł się powstrzymać i pobiegł w jej stronę. Strażnik dobył miecza, ale król go powstrzymał. Jeździec słyszał, jak władca powiedział:
-Spokojnie, niech się z nią przywita.
Eragon podszedł do smoczycy i zarzucił jej ręce na szyję. Wciąż nie mógł nawiązać z nią kontaktu.  Spojrzał jej w oczy. Chciała mu coś powiedzieć, ale nie mogła. Wiedział to.
-To miejsce jest zaczarowane- oznajmił król.- Nie można tu używać magii, ani kontaktować się telepatycznie. Tylko ja to mogę robić.
Chłopak skinął głową.
-Dobrze- oznajmił.- Zrobię to jeśli puścisz Saphirę i Sorayę wolno.
- Dotrzymaj swojej części umowy, a ja zrobię to samo.
Saphira szarpnęła się i warknęła protestująco.
Eragon spokojnie przyłożył jej rękę do policzka.
-Zaufaj mi- szepnął.

*          *          *

Przez tydzień Eragon omawiał z urukami, jak ma sprawić, by tron Alagaesii przypadł ich królowi. Potem przyszedł wielki dzień.
Jeździec miał wrócić do swojego kraju na Saphirze, zostawiając Sorayę jako zakładniczkę. Jednak on ten tydzień nie próżnował. Próbował wymyślić plan ucieczki i wpadł na świetny pomysł.
Udawali z Saphirą, że żegnają się ze stworami i obiecują wrócić z dobrymi wieściami. Elfka była związana, ale nie zamknięta w lochu. Siedziała na ziemi niedaleko nich. Wtedy smoczyca skoczyła w górę, udając że odlatują. Jednak w ostatniej chwili pochwyciła Sorayę w szpony i udeżyła kilka razy skrzydłami, by wzlecieć wyżej. W dole dało się słyszeć oburzone krzyki uruków, ale one je zignorowała. Jeden ze stworów w dole rzucił w nią oszczepem, przebijając skrzydło. Ale ona nie miała zamiaru się poddać. Przycisnęła nogi do brzucha, ochraniając elfkę i skierowała się na wschód.



Następny post (5.05.12): ,,Wśród elfów".


sobota, 31 marca 2012

W niebezpieczeństwie

Saphira obudziła się z samego rana. Eragon jeszcze spał snem na jawie, a Sorraya siedziała na trawie kilka metrów dalej. Nie spała, ale nie zauważyła, że smoczyca podniosła głowę i przeciągnęła się.
Wstawaj, Eragonie- Saphira trąciła Jeźdźca nosem w rękę.
Chłopak ziewnął. Wstał, podpierając się o smoczycę.
Słońce było wysoko na niebie.
-No nareszcie- skomentowała elfka, która teraz patrzyła na nich.- Myślałam, że już nigdy się nie obudzicie.
- Czemu pozwoliłaś nam spać tak długo?- spytał Eragon z wyrzutem.- Powinniśmy już dawno być w drodze.
-Może tak, może nie, ale czeka nas długa podróż. Musicie odpocząć jak najbardziej. Przez wiele godzin nie będziemy mogli się zatrzymać.
Elfka podeszła do dwóch koni i złapała je za ogłowia. Jednego z nich- pięknego karego ogiera- przyprowadziła przed Eragona, a sama dosiadła gniadą klacz.
Chłopak pogładził ogiera po szyi.
-Po co mi on?- spytał.- Polecę na Saphirze.
-Nie...- odpowiedziała Sorraya.- Nie zrozumcie mnie źle, ale myślę, że lepiej będzie, jeśli zostaniesz na ziemi. Moi elfi przyjaciele nigdy nie widzieli... smoka. Mogliby się przestraszyć, gdybyście nagle wylądowali przed nimi. Wierzcie mi, najlepiej będzie jeśli ty pojedziesz na Jasyrze, a Saphira poleci nad nami.
-Na Jasyrze?
-Tak się nazywa ten ogier. Wybrałam nam najszybsze i najwytrzymalsze konie. Całe stado zostawię tutaj. Nie ma sensu jechać z trzydziestoma końmi. One nigdzie nie odejdą, a przed drapieżnikami mogą chronić je moje psy.- gwizdnęła i przybiegły do nich dwa białe wilki.- No to jak, pojedziesz konno?

Saphiro?- Eragon spojrzał jej w oczy.
Myślę, że powinieneś z nią pojechać.W razie kłopotów pozostanę w pobliżu. A zauważyłeś, że ona zaczęła mnie traktować z należytym mi szacunkiem?
Oczywiście.
-No to w drogę- Eragon dosiadł nieosiodłanego konia.
Na wargach Sorrai malowała się wyraźna ulga.
Konie ruszyły pełnym galopem, a Saphira skoczyła w powietrze.
-A tak w ogóle-spytał Eragon- to dlaczego nie chcesz, żebyśmy się zatrzymywali po drodze?
- Tu jest dość niebezpiecznie. Można przejechać przez te tereny bez większego uszczerbku na zdrowiu, ale każda zbędna minuta w tym lesie zwiększa prawdopodobieństwo, że wpadniemy w jakieś tarapaty.
Dalej jechali już w całkowitej ciszy. Jedynymi towarzyszącymi im odgłosami były tętent kopyt koni i szum drzew.
Tak minęła godzina, dwie... Eragon całkiem zesztywniał od jazdy na oklep, a Jasyr dyszał pod nim ciężko. Każdy kolejny krok sprawiał mu trudność.
-Odpocznijmy- zasugerował Eragon, nie zważając na wcześniejsze ostrzeżenie elfki.- Konie ledwo żyją, ja zaraz spadnę z Jasyra, a Saphira chociaż się nie przyzna to ja i tak wiem, że chętnie odpocznie.
Sorraya spięła swoją klacz, nie pozwalając jej zwolnić.
-Życie ci nie miłe?- spytała.- konie są w stanie biec jeszcze kilka godzin, ty nie narzekaj, a wydaję mi się, że twoja smoczyca leciała znacznie dłużej bez odpoczynku. Przed nami jeszcze tylko kilka mil drogi, a tutaj nie staniemy.
Zaczynam się robić głodna- zakomunikowała Saphira.- Od wczoraj nic nie jadłam. Normalnie jestem bardziej wytrzymała na głód czy zmęczenie, ale od wylotu z Alagaesii nie miałam czasu porządnie wypocząć ani się najeść. Polecę zapolować, ale będę w pobliżu. W razie kłopotów wezwij mnie.
Saphira poleciała w przeciwnym kierunku niż ten, w którym mknęły konie. Bardzo szybko odległość między Smoczym Jeźdźcem a smokiem wzrastała aż w końcu prawie całkiem urwał im się kontakt.
Eragona to zmartwiło, ale już prawie dojechali na miejsce. Wówczas zaczął się martwić o coś innego.
A co jeśli Saphira zabłądzi?- pomyślał.- Nie, to raczej nie możliwe. Ma świetny zmysł orientacji. Ale po jedzeniu może zechce się zdrzemnąć. Ktoś może jej wtedy zrobić krzywdę. Nie. Ona jest za mądra na to. Słyszała ostrzeżenie równie wyraźnie jak ja.
- Sorrayo- zaczął- a co jest takie groźne w tych lasach? Wilki?
Elfka się zaśmiała.
-Wilki? Nie. Nawet te najgroźniejsze są jak szczeniaki przy tym, co nam zagraża. Chodzi mi o stwory zwane urukami.
-Uruki? A co to? Jak one wyglądają?
-Gdybym jakiegoś zobaczyła to już dawno bym nie żyła. Będziemy mieli szczęście, jeśli żadnego nie zobaczymy.
Potem Eragon nie zadawał już więcej pytań. Po dłuższej chwili konie zaczęły się dziwnie zachowywać. Stawały dęba, wierzgały i nie mały ochoty iść dalej. Gdy Udało się je namówić do dalszego biegu, Eragon poczuł, że jakaś wielka siła zrzuciła go z konia. W mgnieniu oka odkrył, że razem z Sorrayą leży na ziemi, a konie im uciekły. Zmusił się do spojrzenia w górę i zobaczył stojącego przy nim dziwnego stwora.
-Uruk- szepnęła elfka przerażona.
Stwór był podobny do urgala, ale bardziej zmutowany. O stopę lub dwie przerastał kulla. Jego skóra miała barwę zgniło zieloną. W ręku trzymał topór.
Saphira!!!- krzyknął Eragon.
Jego ręka instynktownie pomknęła do pasa, nim z przerażeniem odkrył, że przecież miecz zostawił przy siodle smoczycy. Szybko podniósł się z ziemi i odskoczył do tyłu w momencie, gdy uruk zamachnął się na niego toporem.
-Jierda(złam/pęknij)!!!- krzyknął Eragon.
Kark stwora został złamany, kiedy ten chciał uderzyć bronią w Sorrayę. Uruk padł na ziemię martwy.
Eragon jednak trochę się przeliczył. Nie sądził, choć mógł się domyślić, jak wiele energii trzeba, by złamać kark takiego potwora. Ręcznie na pewno nie zdołałby tego zrobić. Teraz czuł jak opuszczają go siły. Upadł na twarz w ściółkę leśną, a energia wciąż go opuszczała. Nagle poczuł jak wlewa się w niego gwałtowny strumień energii, ale wciąż był zbyt słaby, żeby choć drgnąć. W pewnym momencie usłyszał ryki (jak sądził) wybiegających z lasu uruków. Mogło ich być nawet ze dwudziestu. A następnie zagłuszył je jeden przeraźliwy ryk. Eragon przestał już tracić siły. Zaklęcie musiało się wreszcie zakończyć. (Uruk leżał martwy już długą chwilę. Magia powinna przestać czerpać z niego energię, gdy tylko tamten padł.) Ale Jeździec czuł się zbyt słaby, a wizja odpoczynku wydawała się tak wspaniała... Już dawno stracił zmysły. Przed oczami miał czarno, ostatnim co słyszał były ryki, nie czuł też już powiewu wiatru na skórze ani zapachu lasu. Walczył ze sobą chwilę aż w końcu poddał się i zasnął...

C.D.N.

Następny post(14.04.2012): ,,W niebezpieczeństwie C.D."
Przepraszam, ale nowa notka będzie dopiero 15.04.12 albo 21.04.12.